Historia Kingsley'a - jak to się poplątało


Dzień dobry;

W tym poście opowiem o Kingsley'u, naszym Podopiecznym. 
PRZEJDŹ DO STRONY GŁÓWNEJ FUNDACJI
Ale na początek kilka słów o mnie i o Fundacji.
Nazywam się Cecylia Buczko. 
Jestem Fundatorem i Prezesem Zarządu Fundacji Człowiek taki jak TY. (KRS 0000933394)
PRZEJDŹ DO STRONY WIZYTÓWKI 
zarejestrowanej w Głogowie Młp., ul. Reymonta 8, NIP 5170421045.
Nr konta Fundacji to: PL 10 1870 1045 2078 1071 3278 0001

WSPIERAJ NAS DAROWIZNĄ:

15zł   30zł   45zł   60zł   75zł   90zł   100zł

Dużo lepiej nam pomoże zlecenie stałe na comiesięczne wpłaty na małą kwotę niż jednorazowa większa darowizna.

Na konto można przelewać darowzny pieniężne, najważniejsze są zlecenia stałe, nawet symboliczne na 20 zł za miesiąc, jeżeli ktoś chce pomóc nam realnie działać.  Wszystkie podarowane pieniądze przeznaczę na pomoc człowiekowi, o którym jest ten post.
Szczegóły tutaj.
Kingsley Temitope Idiaru to Podopieczny naszej Fundacji. Ale poznaliśmy się zanim powstała Fundacja. Tak naprawdę, to Fundację założyłam, aby mu pomóc przeżyć i wyzdrowieć, aby pomóc mu ocalić nogę. Teraz staram się spełniać misję mojej Fundacji.
Mój Podopieczny jest zupełnie niechwytliwą postacią. Chcę powiedzieć, że widok jego twarzy nikogo nie chwyta za serce. Wzruszamy się na widok zdjęć śmiertelnie chorych niemowlaków albo dzieci oraz młodych kobiet. Nikt nie lituje się nad starcami ani nad ludźmi dojrzałymi. Dlatego nikt nigdy nawet nie spojrzy z litością na faceta po czterdziestce.....
Na zdjęciu poniżej możecie go zobaczyć w galowym mundurze policji nigeryjskiej, w kwiecie kariery oficerskiej w swoim kraju. 
Dzisiaj wygląda bardzo mizernie i chudo..... Wciąż jednak się uśmiecha :)

Za serce może jednak chwycić jego historia, a tutaj zapraszam do jej przeczytania. 

Poznaliśmy go online parę lat temu - przy okazji szlifowania języka angielskiego w mowie. Stąd, kiedy miał przyjechać do Polski (listopad 2020) do pracy, poprosił nas o gościnę na czas kwarantanny. Zgodziliśmy się. Przyjechał więc do nas po przylocie do Polski, a mieszkamy koło Rzeszowa, na Podkarpaciu.

WSPIERAJ NAS DAROWIZNĄ:

15zł   30zł   45zł   60zł   75zł   90zł   100zł

To miał być czas cieszenia się językiem angielskim, gier i zabaw, wspólnych rozmów, opowiadania o kulturze, itp. Cieszyłam się ja, mój mąż i nasze dzieci. Niezapomniane dwa tygodnie.
Rzeczywistość jednak wyglądała zupełnie inaczej. Na drugi dzień po przyjeździe Kingsley nie wstał na śniadanie i w ogóle nie wstał z łóżka przed południem. Zapytany o powód powiedział, że boli go noga, więc nie nalegałam.
Wiedziałam, że podczas, gdy był policjantem w Nigerii, 10 lat temu ktoś strzelił mu "w plecy", gdy wracał w mundurze do domu, po zakończonej służbie. Kula utknęła w udzie i zdruzgotała kość, która skruszyła się na długości ok. 20 cm, a reszta popękała w drzazgi na całej długości od kolana aż po uda. jak sklejka uderzona siekierą. Jego rodzina zaciągnęła długi na operację - W Nigerii nie ma publicznej służby zdrowia, tam się płaci za wizytę z rozgorączkowanym dzieckiem. Nie ma darmowych operacji. Kingsley musiał mieć pięć. Ich koszty wpędziły całą rodzinę bliższą i dalszą w długi na długie lata, które do tej pory muszą spłacać. Trzeba było ściągnąć stabilizatory z USA, sztuczną kość w granulkach też, trzeba było nawet kupić krew do transplantacji. We własnym zakresie. I przywieźć do szpitala. 
Kingsley pamięta wszystkie operacje. Znieczulano go w kręgosłup, więc nie spał, a wszystko, co lekarze robili, widział w lampie.
Pierwsza operacja to wyciągnięcie kuli i drzazg skruszonej kości oraz oczyszczenie rany.
Druga operacja to pobranie fragmentu kości biodrowej, która miała być wszczepiona w udo w miejsce skruszone kulą. Mówi, że pamięta uderzenia i odgłos piły i dłuta odłupujących kość i widział jak mu grzebali w biodrze. Prawym. 
Trzecia operacja to wstawienie kości biodrowej w udo i zaaplikowanie granulek kostnych oraz antybiotyku. Ta operacja się nie udała. Organizm odrzucił przeszczepioną kość i wdała się infekcja. 
PRZEJDŹ DO STRONY WIZYTÓWKI 
Trzeba było więc wykonać czwartą operację, podczas której otworzono drugie biodro, odłupano drugą kość biodrową. Potem ponownie otworzono udo i wstawiono pobraną z biodra kość do uda. Kingsley pamięta przebieg operacji, widział wszystko w lampie. Rozcinanie nogi aż do kości, wstawianie kości, grzebanie w ranie. A potem jeszcze raz otworzono biodro, ale niżęj, pod miednicą, aby do kości udowej włożyć gwóźdź śródszpikowy. Na szczęście ta operacja się udała, ale niestety od tamtego czasu nie może zginać nogi w kolanie. 
Ostatnia operacja odbyła się kilka miesięcy później i polegała na wyciągnięciu gwoździa śródszpikowego i założeniu zewnętrznego stabilizatora. To można zobaczyć tutaj na zdjęciu:
PRZEJDŹ DO STRONY GŁÓWNEJ FUNDACJI
Blizna jest oczywiście do dzisiaj, szkaradna, biegnąca przez całe udo, od biodra do kolana. 
Po operacjach przez kilka lat był spokój, człowiek nauczył się z powrotem chodzić, ale już nigdy nie zgiął nogi. wlókł ją za sobą jak grabie. Do tej pory tak jest. Potem znowu wrócił ból, ale lekarze mówili, że to normalne. Po takiej operacji już zawsze będzie bolało. Kazali zażywać leki przeciwbólowe i antybiotyki o działaniu kostnym, które w Nigerii można kupić nawet w spożywczaku - każdy leczy się jak może, ogólnie wiadomo który lek na co działa. Do lekarza się nie chodzi, bo przecież każda wizyta to wielki wydatek. 
Niestety ból nie ustępował, czasem tylko słabł wskutek leków. Tak było przez dwa lata, więc Kingsley uznał, że już tak będzie zawsze. A rodzina tonęła w długach. Na utrzymaniu żona i czwórka dzieci: 

Udało się otrzymać pozwolenie na pracę w Polsce, a potem udało się dostać wizę. To było dwa lata temu, i na tę wizę właśnie przyjechał do Polski w listopadzie 2020r. i zameldował się w firmie w Warszawie, gdzie otrzymał od razu adres hostelu pracowniczego i polecenie odbycia kwarantanny. I to właśnie wtedy poprosił o gościnę na dwa tygodnie kwarantanny. A na drugi dzień nie wstał na śniadanie, mówiąc, że boli go noga - od tego momentu zaczęłam swoją opowieść. 

WSPIERAJ NAS DAROWIZNĄ:

15zł   30zł   45zł   60zł   75zł   90zł   100zł

Około 15-ej poszłam raz jeszcze sprawdzić, czy jest w porządku, ale nawet się do mnie nie odezwał. Podeszłam więc i zobaczyłam, że ma mokre czoło. Dotknęłam. Bardzo gorące. Potem zobaczyłam przemoczoną na nodze kołdrę. Podniosłam i zobaczyłam że jedna jego noga jest spuchnięta, jakby trzy razy większa od drugiej. I że z boku uda jest wielka dziura na szerokość kciuka, głęboka aż do kości i że przez tę dziurę leci ohydna cuchnąca ropa. Był nieprzytomny, majaczył. Przestraszyłam się, nie wiedziałam, co się dzieje.
Z pomocą znajomych znalazłam kontakt do lekarza ortopedy z pobliskiego szpitala. Poprosił abym przywiozła go do niego do domu (to była niedziela). 
Pojechaliśmy. Upchnęłam go w aucie i zawiozłam, a wtaszczyłam do domu lekarza. 
Gdy tylko zobaczył nogę, zadzwonił po dwóch innych ortopedów. Przyjechali w dziesięć minut. Stali nad nim, odwróceni do mnie plecami i rozmawiali zasłaniając twarze dłonią, abym nie widziała o czym.  A potem ortopeda zawołał mnie i powiedział: "Jak pani jest mądra, to niech go pani jeszcze dzisiaj wsadzi w samolot do Nigerii". 
TANIE KONWERSACJE Z NATIVE SPEAKEREM
To oczywiście było niemożliwe, musiało upłynąć dwa tygodnie kwarantanny zanim mógł gdziekolwiek podróżować. Ale moje pytanie brzmiało: "dlaczego????"
- "Bo on pani umrze w nocy" - odpowiedział doktor. Powiedział, że chory ma sepsę i prawdopodobnie bakteria szaleje już w całym organizmie. "Proszę pani, to zapalenie musiało być już od długiego czasu, bakteria się panoszyła, ale on o tym pewnie nie wiedział. Noga bolała, a on i tak chodził. Było niby dobrze, bo mógł odpoczywać, siadać. Ale po kilkunastogodzinnej podróży samolotem, gdzie nie ma miejsca by rozprostować nogę, udo spuchło i utworzyła się przetoka - to musiało się stać dzisiaj w nocy, bo ropa wali jak lawa z wulkanu.  Już tego nie zatrzymamy, stan zapalny go zabija. Jeśli go pani wsadzi w samolot, to może doleci do domu i zobaczy jeszcze rodzinę.
Doktor dawał mi możliwość decyzji, co chcę dalej zrobić: porzucić tego człowieka na pastwę losu, czy wziąć za niego odpowiedzialność. Namawiał mnie, abym go odesłała, aby - jeśli to możliwe - umarł u siebie w domu, a nie u obcych ludzi i aby oszczędzić mi problemów z prokuraturą, bo przecież rozpoczęłoby się dochodzenie.
- "A nie może go pan wyleczyć?" - zapytałam, a doktor się roześmiał. Powiedział, że leczenie tego typu zapalenia trwa latami, a koszty przerastają moje najśmielsze wyobrażenia. "Kim pani jest? nauczycielką? - niech pani zapomni, wpędzi się pani w długi na wiele lat, a nie wiadomo, czy ten człowiek przeżyje".
"To zobaczymy" - odpowiedziałam. Nie mogłam odmówić pomocy człowiekowi, który nie miał w Polsce nikogo, który nie miał tutaj domu, ani pracy, który był chory, a praktycznie umierający. Wierzę, że inni postąpiliby tak, jak ja, bo przecież żyjemy w kraju, w którym uczymy nasze dzieci dbania o przyrodę i opieki nad zwierzętami. Ratujemy bezdomne koty z piwnic, kupujemy kocyki do schroniska, zatrzymujemy auto na drodze aby skacząca żaba przeżyła. Jakże więc moglibyśmy ot tak pozwolić człowiekowi umrzeć? 
W wyniku mojej zdecydowanej deklaracji, że nie odeślę, nie wyrzucę z domu, doktor powiedział, że pomoże jak tylko się da i przez najbliższe miesiące przyjmował pacjenta za darmo w swoim prywatnym gabinecie, dając nawet darmowe leki. A ja go woziłam, z domu do przychodni, na badania, na rezonans, na prześwietlenie, potem na usg, potem na tomografię i tak dalej. Za wszystko oczywiście musiałam płacić z własnej kieszeni, pomogli trochę znajomi dorzucając się do ciągle rosnących kosztów. Wtedy jeszcze nie było Fundacji, nawet mi się nie śniło, że ją założę.
To zdjęcie z rezonansu pokazało, że prawe udo jest całkowicie zajęte przez ropę. Ropa zajęła nie tyko mięśnie, ale wsiąkła w kość i skorodowała ją, tworząc dziury i szczerby, zniszczyła szpik kostny. Kość do wyrzucenia, jak powiedział doktor. Ale na sztuczny implant nikogo nie było stać. Leczyliśmy go więc antybiotykami aż w końcu temperatura spadła a ból osłabł. Jednak ropa wciąż leciała z chorej nogi....
Ciągle bolało, ale Kingsley twierdził, że nie bardziej niż w Nigerii. Zdecydował się mimo wszystko jechać do pracy. I pojechał. 
Pracodawca zakwaterował go w hostelu, gdzie w jednym pokoju spało 14 osób na 7 piętrowych łóżkach. Łóżka stały dokoła ścian w dużym pokoju w piwnicy, bez okna, a na środku suszarki na pranie. To wyglądało jak karcer więzienny, mówił. 
TANIE KONWERSACJE Z NATIVE SPEAKEREM
Spędził tam 10 dni, ale pracodawca nadal nie podpisał z nim umowy. Kilka razy jeździł do biura, gdzie czekał kilka godzin nie wiadomo na co, a potem z powrotem go wieziono do hostelu. Rzekomo czekano na kierownika, który się nie pojawiał z powodu jakichś niewyjaśnionych bliżej problemów. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia dostałam telefon z firmy, aby Kingsley'a zabrać na święta i czekać na telefon - zaraz po świętach miał dostać umowę o pracę. 
Oczywiście nikt nigdy nie zadzwonił, a moje telefony były nieodbierane. Raz, gdy dzwoniłam z obcego telefonu, ktoś odebrał i powiedział mi, że kaleki nikt do pracy nie przyjmie, bo to jeszcze gorsze od tego, że jest Murzynem, to jest wyrok na zawsze.

PRZEJDŹ DO STRONY WIZYTÓWKI 

Zaczęliśmy więc szukać dla niego pracy w naszej okolicy. Oczywiście zero powodzenia. Wreszcie znajomy zgodził się go zatrudnić na cząstkę etatu do czyszczenia drobnych elementów przed malowaniem. Tę pracę mógł wykonywać na siedząco. Dzięki temu mógł mieć ubezpieczenie i w końcu leki w aptece nie były takie strasznie drogie.
Lekarz ortopeda zalecał nam poszukanie szpitala, który się zgodzi przeprowadzić operację oczyszczającą kość z ropy, szukałam więc... daremnie... Wszyscy ortopedzi pracujący w szpitalach, do których poszliśmy na wizytę, wyrzucili nas z gabinetu. Każdy powiedział, że nie podejmie się tej operacji, bo to za duże komplikacje, bo może się nie udać, bo pacjent może umrzeć na stole.... Taka pielgrzymka po lekarzach trwała prawie dwa miesiące.
PRZEJDŹ DO STRONY GŁÓWNEJ FUNDACJI
Wreszcie w desperacji napisałam post na facebooku, w jednej z popularnych grup, opowiadając całą tę historię. Napisało do mnie wiele osób. Dodawali mi otuchy, pocieszali, mówili że będzie dobrze. Wśród tych ludzi jedna osoba skontaktowała nas z kliniką w Otwocku, gdzie dyrektorem jest profesor Jarosław Czubak. Pan Dyrektor zaprosił nas niezwłocznie na wizytę do siebie do kliniki. Kingsley został skierowany w tym samym dniu na ostry dyżur i przyjęty do szpitala. Zrobiono zdjęcie rentgenowskie nogi, które wygląda tak: 
Każdy lekarz robił temu zdjęciu zdjęcie telefonem. Nikt jeszcze nie widział takiej kości z dziurą. Kości, która się nigdy nie zrosła, którą trzymają mięśnie.... kości bez jamy szpikowej, zjedzonej przez ropę. Każdy, kto widział to zdjęcie pytał: "Proszę pani, a jak on chodzi?" 
Zaplanowano termin operacji na za kilka dni. Moja obecność w Otwocku była zbędna, więc wróciłam autobusem do Rzeszowa. Byłam w połowie drogi, gdy zadzwonił doktor mówiąc, że musze Kingsley'a natychmiast zabrać do domu. Wykonane zdjęcie płuc wykazało gruźlicę.
TANIE KONWERSACJE Z NATIVE SPEAKEREM
To było tak, jakby ktoś skasował całą radość, która mnie rozpierała, wielką ulgę, którą poczułam wiedząc, że ten człowiek będzie żył i że ocali nogę. Że w końcu zrobią mu tę operację. Komplikacje zaczęły się na nowo. 
Dzięki pomocy Profesora Czubaka znalazło się dla Kingsley'a miejsce w Otwockim szpitalu płucnym, mimo panującej wówczas trzeciej fali koronawirusa, która wypełniła szpitale chorymi ludźmi.
Przeprowadzone badania wykazały, że to nie gruźlica, ale sarkoidoza, jednak ostateczny wynik miał być za 10 tygodni od pobrania posiewów. Na Wielkanoc 2021 zwolniono go ze szpitala i Kingsley przyjechał z powrotem do nas. Ostateczna diagnoza sarkoidozy została postawiona dopiero końcem czerwca, po dodatkowych badaniach w rzeszowskim szpitalu płucnym. 
Potem wreszcie była operacja w Otwocku, pierwsza w lipcu, druga w sierpniu, trzecia we wrześniu.
Podczas tych operacji rozcięto nogę wzdłuż i wyczyszczono z ropy. Wycięto wszelkie ogniska zapalne, Zaaplikowano sztuczne granulki kostne. Zaaplikowano antybiotyk na nośniku do kości. 
TANIE KONWERSACJE Z NATIVE SPEAKEREM
Podczas operacji otworzono biodro i przez nie wsunięto do kości gwóźdź śródszpikowy, który tkwi tam do dzisiaj. Poza zwyczajnym bólem kości wyczerpanej operacjami, biodra z odłupanymi kośćmi, to właśnie ten gwóźdź sprawia dodatkowy ból przy chodzeniu, ponadto ta noga się nie zgina.
Sytuacja zdrowotna się w miarę ustabilizowała. Operacje ustabilizowały kość, ale ortopeda mówi, że konieczne są regularne wizyty kontrolne i że operację trzeba będzie powtórzyć aplikując ponownie antybiotyk, bo bakteria nie zniknęła, na razie tylko sobie cicho śpi w organizmie, nie wywołując stanu zapalnego. Może jednak wybuchnąć w każdej chwili, spowodować znowu opuchliznę i przetokę i cała historia może się powtórzyć od nowa.
Gwóźdź śródszpikowy ma być w kości przez kilka najbliższych lat, jego wyjęcie będzie zależeć od decyzji lekarzy. Do tego czasu Kingsley ma pozostawać w Polsce i regularnie jeździć na wizyty kontrolne.
Potem powstała Fundacja Człowiek taki jak TY. Ja jestem jej fundatorem i Prezesem Zarządu. 

PRZEJDŹ DO STRONY WIZYTÓWKI 

Fundacja powstała za namową tej samej Pani Irenki, która skontaktowała nas z Profesorem w Otwocku. Nie tylko pomogła ze szpitalem, ale również bardzo zainteresowała się losem Kingsley'a w Polsce i zaofiarowała pomoc finansową. Napisałam statut, złożyłam wniosek i fundacja powstała w listopadzie 2021r. 
W pani Irence miałam wiernego i ofiarnego darczyńcę, który co miesiąc wpłacał na konto fundacji sumę potrzebną na konieczne wydatki na leczenie Kingsleya oraz na pomoc jego rodzinie w Afryce. Bardzo bolała ją myśl o tych dzieciach i żonie Kingsley'a, którzy zostali teraz bez środków do życia.  Chciała, aby dzieciaki umiały czytać i pisać, a szkoły w Nigerii są płatne.
PRZEJDŹ DO STRONY GŁÓWNEJ FUNDACJI
Większość pieniędzy otrzymywanych od niej wysłałam do Afryki, a żona Kingsley'a kupowała za to ryż, opłacała szkoły i wizyty lekarskie.  
Za część darowizny kupowałam leki i płaciłam za wizyty lekarskie. Wyżywienie, zakwaterowanie i ubranie wzięłam na własne barki. 

Dzięki pani Irence Fundacja mogła spełniać swoją misję pomocy ubogim i chorym..... 
TANIE KONWERSACJE Z NATIVE SPEAKEREM
I spełniała do Wielkanocy, bo wówczas pani Irenka zmarła, przegrała walkę z rakiem..... Od czasu jej śmierci nie mamy już żadnych datków, dlatego od czasu do czasu proszę na różnych grupach o podarowanie czegoś, co może komuś zbywa albo nawet i o zasponsorowanie czegoś, co przejdzie na majątek fundacji, a będzie pomagać potrzebującym, a na razie konkretnie Kingsley'owi.
Problem z chorobą przyblakł, zszedł na drugi plan. Pokomplikowało się natomiast z pracą. Po półrocznym zwolnieniu lekarskim nie było już do czego wracać, bo właściciel zawiesił działalność i wyjechał za granicę. Kingsley został bez pracy.
Trzeba jednak wiedzieć, że obcokrajowiec spoza Europy nie może przebywać w Polsce bez pracy legalnie. Może nie pracować tylko miesiąc. A żeby dostać pracę potrzebuje mieć pozwolenie na pracę, którego wyrobienie zajmuje 3 miesiące. 
Szukałam pracy wszędzie, osobiście wybrałam się do wielu miejsc aby poprosić o zatrudnienie go do pracy fizycznej, gdzie nie trzeba dźwigać ani stać cały dzień. Wiele osób zaprosiło nas na rozmowę o pracę, ale wszyscy odmówili, gdy zobaczyli jak Kingsley chodzi. Pewnie się bali, że noga się złamie, albo co. Kingsley nie ma orzeczenia o niepełnosprawności, jest za krótko w Polsce, aby mógł się o to starać. Nie przysługuje też renta.

WSPIERAJ NAS DAROWIZNĄ:

15zł   30zł   45zł   60zł   75zł   90zł   100zł

Aby go ratować przed deportacją i brakiem możliwości kontynuacji leczenia, zdecydowałam się go zatrudnić na minimalną dopuszczalną liczbę godzin. 
Niestety darowizna od pani Irenki nie wystarczała na zapłacenie nawet połowy wynagrodzenia. Pozostałą kwotę musieliśmy więc zarobić usługami świadczonymi przez Kingsley'a, tzn. konwersacjami angielskimi, dorywczym sprzątaniem, sprzedażą wegańskich mydełek, które Kingsley wytwarza w domu. 
A potem pani Irenka zmarła i zostaliśmy bez tej jedynej darowizny.... 
Aktualnie więc fundacja czerpie zysk z nielicznych konwersacji angielskich, które Kingsley prowadzi stacjonarnie i online - wbrew powszechnemu przeświadczeniu ludzi, że Afrykańczyk musi mówić akcentem (tzw. murzyńskim) Kingsley ma ładny akcent amerykański, ale bez tej maniery językowej, która brzmi jakby mówiący miał kluchy w buzi.... Jesteśmy jednak w stanie zarobić nie więcej niż kilkaset zł miesięcznie, co absolutnie nie pokrywa kosztów ani leczenia, ani utrzymania, ani nie pomaga jego rodzinie tak, jak by się tego oczekiwało. Nie mówiąc już o wypłacie wynagrodzenia, którą praktycznie pokrywam z własnych środków, oddając sporą część własnej pensji.
Kingsley nadal mieszka z nami. Nie ma własnego domu i nie stać go na wynajem. Jest bezdomny, ale pracuje. Inaczej zostanie deportowany z kraju i nie będzie mógł się już leczyć w Polsce.
Prowadząc konwersacje angielskie dochodzi do klientów na piechotę - na terenie naszego miasteczka, bywa że 2 albo i 3 km w jedną stronę. To ponad godzina marszu tam i godzina z powrotem. I tak prawie codziennie raz. A czasem dwa razy. W różne części miasteczka. Chodziłby na więcej lekcji, gdyby dał radę, ale noga odmawia posłuszeństwa, boli już po pierwszym marszu.
TANIE KONWERSACJE Z NATIVE SPEAKEREM
Niestety nie mamy komunikacji śródmiejskiej na tych trasach. Z naszej miejscowości można dojechać do Rzeszowa pociągiem, autobusem, ale na trasie, którą chodzi, nie ma połączenia. Każda konwersacja to dodatkowy grosz, który pomoże jego rodzinie w utrzymaniu. Naprawdę, bywa, że nie mają nic do jedzenia oprócz ryżu, który i tak mogą jeść tylko raz dziennie. Zakup mięsa do obiadu to nie lada wydarzenie. Nie zdarza się częściej niż raz na miesiąc, a może i rzadziej?
Ostatnio najmłodszy synek Kingsley'a był chory na malarię i nie było pieniędzy aby pójść do lekarza... Nie było pieniędzy na leki... 
Matka Kingsley'a jest stara i chora i wymaga stałych leków. W Nigerii nie ma emerytur.... Stara kobieta umrze, jeśli syn jej nie pomoże. Podobnie siostra Kingsley'a, owdowiała, z dwójką dzieci, jest na jego utrzymaniu. Wszystkie te dzieci są chude i głodne. Cały czas. Głód wyziera im z oczu. Od ojca mogą dostawać jedynie kilka groszy raz na jakiś czas, a i tak z reguły wszystkie otrzymane pieniądze idą na opłatę za szkołę. Na leki i szpitale. Czasem na ubrania. Na słodycze nie starcza.
Czy w świetle powyższego dziwnym jest, że Kingsley chce pracować z bolącą nogą? Kto z nas wybrałby inaczej będąc na jego miejscu? Widzę go czasem jak z zaciśniętymi zębami idzie energicznie ciągnąc za sobą sztywną nogę.... I nie skarży się. Tylko czasem płacze, bo na pewno bardzo go boli.
Jedynym ratunkiem dla Kingsley'a jest hulajnoga i to koniecznie elektryczna, bo nie bedzie w stanie odpychać się żadną nogą. Rower i skuter odpada, bo nie zegnie nogi aby na nich usiąść. Prawa jazdy i samochodu nie posiada. 

PRZEJDŹ DO STRONY WIZYTÓWKI 

Dlatego właśnie ostatnio zadałam pytanie na grupach facebookowych, pytanie, albo prośbę, o podarowanie używanej lub nowej hulajnogi dla bezdomnego chorego człowieka, który ze sztywną, bolącą po operacjach nogą, musi chodzić długi dystans do pracy. 
W wielu grupach było to powodem śmiechu, a wiele osób mi ubliżało, że śmiałam zadać takie pytanie. Miałam wrażenie, że ci wszyscy rzucający kamieniem mogliby stać i patrzeć jak cierpiący czlowiek się kończy, bez mrugnięcia okiem, ale za to z kpiną, jaka lała się z komentarzy pod moimi potami.
W swoich postach rzadko proszę o darowizny pieniężne dla Fundacji, choć to bardzo ważne, bo fundacja może pomagać potrzebującym tylko wtedy, gdy dostanie datki od ludzi.
PRZEJDŹ DO STRONY GŁÓWNEJ FUNDACJI
Proszę o używaną elektryczną hulajnogę dla Kingsley'a na dojazdy do pracy.
A w innym poście proszę o używany laptop, który będę mogła wysłać dzieciom Kingsleya do Afryki - jest konieczny do nauki - aby uczestniczyć w lekcjach informatyki, muszą mieć własny komputer, bo szkoła nie zapewnia sprzętu....

WSPIERAJ NAS DAROWIZNĄ:

15zł   30zł   45zł   60zł   75zł   90zł   100zł

Wiem, że post jest długi, ale proszono mnie, aby opowiedzieć ze szczegółami. Wiele pominęłam, aby niepotrzebnie nie przeciągać.
Cecylia Buczko
Prezes Zarządu Fundacji Człowiek taki jak TY
PS. 
A to ja i Kingsley w nigeryjskich strojach (African attire oraz rapper&boba) - podczas organizacji wieczorku afrykańskiego, kiedy to serwowaliśmy tradycyjne danie nigeryjskie: Egusi Soup :)

Komentarze

FaniManiPay